Każdy, kto jest w stałym związku zdaje sobie sprawę, że miłość składa się z kilku etapów. Najwięcej emocji wzbudzają początki - te pierwsze miesiące, w których czujemy motyle w brzuchu i przypływ euforii na samą myśl o partnerze lub partnerce. Czy ten błogostan trwa długo? Czy może na to oddziaływać chemia w mózgu i czy możliwe jest trwanie tego stanu przez całe życie?

  Motyle w brzuchu

 Nie oszukujmy się - oceniamy ludzi po wyglądzie. Owszem, możemy próbować okłamywać samych siebie i szerzyć populistyczne hasła, że to wnętrze, dusza i osobowość są najważniejsze. I to jest szczera prawda - te cechy są na pierwszym miejscu, a przynajmniej powinny być. Jednak w momencie, gdy kogoś poznajemy to nie wiemy jaka ta osoba jest wewnątrz. Wygląd to pierwsze co rzuca nam się w oczy, to te kilka pierwszych sekund, dzięki którym już coś możemy o kimś powiedzieć. Jeżeli ten wygląd bardzo mocno przypadnie nam do gustu, to zaczyna się właśnie pierwsza faza zauroczenia.  Dotyczy to najczęściej osób w młodym wieku, którzy mają nieco inna piramidę wartości. Jeżeli ktoś jest starszy i posiada większy bagaż doświadczeń, to nie zwraca już aż takiej uwagi na wygląd zewnętrzny. 

  Jak zatem wygląda zauroczenie i ile ono trwa?

  Mówi się, że to ile trwa zauroczenie jest uzależnione od endorfiny i serotoniny w mózgu, która w momencie zakochania się wytwarza się intensywnie przez 6-8 miesięcy. Badania naukowe pokazują zwiększoną ilość produkcji tych hormonów w tym właśnie czasie. A jak to wygląda od strony mniej biologicznej? Wygląd, poczucie humoru, czarujący uśmiech sprawia, że łatwo można dać się oczarować. W pierwszych miesiącach nikt nie ujawnia swoich negatywnych cech, każdy stara się jak najlepiej zaprezentować i eksponować tylko i wyłącznie zalety. Do tego dochodzi fakt, że w tym czasie nie ma wspólnego mieszkania, codziennych obowiązków, prania bielizny. Różowe okulary mocno trzymają się na nosie jeżeli spotkania są sporadyczne, odbywają się w romantycznej aurze, a my zawsze dobrze wyglądamy i każdy może w pewien sposób odgrywać swoją rolę. Człowiek zdaje sobie sprawę, że tak nie wygląda prawdziwe życie, ale podświadomość reaguje na to co widzi, a my chcemy ten stan utrzymać jak najdłużej.

  Pierwsze pół roku to czas, w którym partnerzy najbardziej starają się o siebie i zabiegają o swoje względy. Niestety, bardzo często po tym okresie następuje regres zaangażowania, ponieważ niektórzy wychodzą z założenia, że jeżeli coś się już zdobyło to nie trzeba o to zabiegać. Oczywiście, są związki, w których staranie się o siebie wynika z natury i jest permanentne - to właśnie jest podstawa trwałej relacji. Jeżeli ktoś stara się tylko w pierwszej fazie, a później tylko w obliczu groźby zerwania, to związek jest już skazany na rozpad lub beznamiętną rutynę. No właśnie, a co z namiętnością? Zależności są podobne. Często największa fascynacja intymnością występuje w pierwszym roku związku. Później następuje regulacja, w której współżycie opiera się na wzajemnym zaufaniu, a jeżeli związek nie miał odpowiednich podstaw to po prostu zanika, albo sprowadza się to do obowiązku. 

  Zauroczenie to przelotny stan. Nie można oczywiście generalizować i twierdzić, że zawsze kończy się tak samo. Są pary, które czują motyle w brzuchu w momencie swojej 50-tej rocznicy ślubu, a na każdym spacerze trzymają się za ręce jak nastolatkowie. Czy może być piękniejszy widok? Ważne, aby związek miał solidne podstawy, a partnerzy oceniali się po tym co mają wewnątrz, a nie tym jak ładny uśmiech posiadają i jak błyszczą w towarzystwie.